Wiele osób prognozowało, że rok 2020 i kolejny przyniesie spadek cen na rynku nieruchomości. Obawiano się, że obecna sytuacja mocno uderzy w ten sektor. Okazało się jednak, że cios wcale nie był mocny i na jakiś czas dotknął tylko segment nieruchomości związany z wynajmem mieszkań. Polacy masowo zaczęli przenosić swoje oszczędności z banków w zakup nieruchomości.

Poprzedni rok okazał się być okresem najniższych historycznie poziomów stóp procentowych. Nie dotyczyło to tylko Polski, ale praktycznie całego świata całego świata. To właśnie zerowe przychody z lokat i depozytów bankowych spowodowały ogromne wycofywanie gotówki z banków. Ludzie zamiast trzymać depozyty w bankach zaczęli szukać innych metod na inwestowanie oszczędności i to właśnie nieruchomości zaczęły stanowić istotną alternatywę.

Dodatkowo do akcji wkroczyły banki i na masową skalę zaczęły udzielać kredytów związanych z rynkiem nieruchomości. Oprócz tego szacuje się, że z banków wycofano ok 200 mld depozytów i co najmniej 10 procent tej sumy zostało zainwestowane na rynku nieruchomości. Sporo osób do tej pory trzymających pieniądze w bankach zdecydowało się na zakup mieszkań na wynajem lub licząc na sprzedaż mieszkania z zyskiem za jakiś czas.

Odpowiadając na pytanie zadane w tytule artykułu można zaryzykować stwierdzenie, że póki co nie zanosi się na spadek cen mieszkań. Ilość gotówki na rynku, która jeszcze nie została zagospodarowana w tym sektorze jest jeszcze spora. Jak wiadomo ceny produktów zależne między innymi od popytu, a w sektorze nieruchomości raczej nie zanosi się na spadek zapotrzebowania na zakup nowych mieszkań.

Największym zainteresowaniem w ostatnich trzech miesiącach 2020 cieszyły się mieszkania średniej wielkości o powierzchni 45-65 m2. Dwu i trzypokojowe mieszkania stanowiły o wiele większą część transakcji niż duże mieszkania i przestronne apartamenty. Jeśli chodzi o ceny zakupu mieszkań to najbardziej popularne były takie na poziomie do 300 tys. zł.

No tak, ale przecież ten rynek może się któregoś dnia przesycić. Przecież już chyba zaczyna być za dużo mieszkań na wynajem w stosunku do chętnych. Jeśli ktoś kupuje mieszkania na wynajem za nadmiar gotówki to jeszcze ok, ale tacy co biorą kredyty i myślą , że będą sobie spłacać kredyt z wynajmu i jeszcze na tym zarobią to mogą się za jakiś czas konkretnie zdziwić.

Najnowsze analizy ekonomistów przewidują, że ceny mieszkań mogą rosnąć i to gwałtownie nawet do końca 2023 roku. Możliwy jest scenariusz, że średnia cena mieszkań w Polsce za 3 lata wynisiłą będzie ok 11 tys. zł za m kwadratowy. Oczywiście ten wzrost cen nie będzie raczej tak gwałtowny jak obecnie jednak i tak może on być na poziomie ok 7% w skali roku. Wzrost cen mieszkań, będzie kontynuowany nie tylko dzięki utrzymującemu się popytowi, ale także przez ograniczoną podaż nowych mieszkań. Zaczyna być pomału odczuwalny problem deweloperów z pozyskiwaniem nowych gruntów pod kolejne inwestycje.

Mam kilku znajomych, którzy wszystkie swoje oszczędności wycofali z banków i kazdy grosz zainwestowali w nowe mieszkania na wynajem. Piszą tu , że ceny mieszkań będą cały czas ostro rosnąć, ale wg mnie kiedyś przecież ten rynek musi się nasycić? Ludzi w Polsce rodzi się coraz mniej więc kto ma za jakiś czas zamieszkiwać w tych mieszkaniach z inwestycji na wynajem? Studentów też będzie coraz mniej no więc może Ukraińcy? Jest już ich sporo w Polsce.

Ja nie zgodzę się z tym , że ceny mieszkań będą cały czas rosły jak szalone. Przecież większość tego szaleństwa to zakup inwestycyjny na wynajem, a to się może już nasyciło lub nawet przesyciło. Studentów nie przybywa to raz, a po drugie to przecież młodzi ludzie coraz więcej zarabiają i coraz łatwiej dla takich o kredyt hipoteczny na własne mieszkanie. Dzisiaj wynajmują mieszkania naprawdę ludzie nie do końca ogarnięci życiowo. Nie widzę problemu zakupu mieszkanka jeśli mąż i żona pracuje. Zdolność kredytowa w takim wypadku to chyba nie problem.